GKS Kątna - Silesia Szymanów (relacja)

GKS Kątna - Silesia Szymanów (relacja)

To bez wątpienia był kluczowy mecz w tegorocznej rywalizacji o awans do Klasy B. Gospodarzom wygrana zapewniała końcowy sukces, gościom tylko zwycięstwo pozwalało wciąż realnie myśleć o promocji do wyższej klasy rozgrywkowej. Skoro więc taka była stawka meczu, a w spotkaniach Silesii z Kątną zawsze było emocjonująco nawet i bez takiej stawki, można sobie wyobrazić, jak przebiegało niedzielne spotkanie.

Od początku sporo zastrzeżeń było do pracy arbitra, który zdawał się preferować mocno jednostronne postrzeganie rzeczywistości. Po spięciu słownym graczy obu drużyn żółtą kartką ukarał tylko Piotra Krykwińskiego, a kilkadziesiąt minut później kartonik obejrzał kapitan Silesii Piotr Łuczak, interweniujący u sędziego po kolejnym ostrym zagraniu rywali. Ci bowiem nie przebierali w środkach - co najmniej dwukrotnie w twarz został uderzony Michał Osowski, bardzo ostro dwa razy potraktowali przeciwnicy Beniamina Wiórko, nie wspominając już o tym, że miejscowi kilkukrotnie atakowali naszego bramkarza Kamila Sobieraja już po tym, jak chwycił piłkę w polu karnym. Żadne z tych zagrań nie zostało uznane przez arbitra jako godne pokazania rywalom żółtej kartki. Ba, części po prostu nie chciał widzieć, choć działy się tuż obok niego. Doskonale za to dostrzegł rzekomą pozycję spaloną po trafieniu P. Krykwińskiego pod koniec pierwszej połowy. Choć nasz napastnik dobijał piłkę po własnym wcześniejszym z nią kontakcie, a nawet miejscowi nie protestowali, wiedząc, że gol padł w sposób jak najbardziej prawidłowy, sędzia patrzący na wszystko z dość dużej odległości odgwizdał spalonego. Pretensje do arbitra to jednak jedno, ale drugie to spore uwagi do działalności organizatora tegorocznych rozgrywek - na dwa wcześniejsze nasze mecze z różnych przyczyn nie dotarł sędzia wyznaczony (lub niewyznaczony) przez organizatora, a na najważniejsze starcie sezonu desygnowany zostaje sąsiad niemal zza miedzy naszych przeciwników. Jakby samych sportowych emocji w kontekście starcia lidera z wiceliderem było za mało...

Trzeba przyznać, że samo spotkanie dostarczyło też sporo czysto sportowych emocji. Gospodarze mieli świadomość, że ich satysfakcjonuje choćby remis, więc atakowali bardzo ostrożnie - w akcjach ofensywnych uczestniczyło 4-5 zawodników rywali, pozostali koncentrowali się, by nie nadziać się na kontrę ze strony naszych zawodników. Świetnie jednak radziła sobie nasza defensywa, a kluczową jej postacią był Mateusz Prorok. Nasz rosły środkowy wygrywał niemal wszystkie pojedynki główkowe, był też bardzo skuteczny w powstrzymywaniu zapędów gospodarzy, gdy ci próbowali grać dołem. Bardzo dobrą pracę wykonali też pozostali defensorzy Silesii, sprawiając, że K. Sobieraj długimi fragmentami nie miał zbyt wiele pracy. Wynik otworzył Daniel Edelbauer, zbiegając z lewego skrzydła z piłką do środka i mijając linię obrony oraz bramkarza. Kilka minut później piłka drugi raz znalazła się w bramce Kątnej, ale z sobie tylko wiadomych powodów arbiter gola nie uznał. Piłkę najpierw trącił P. Krykwiński, a gdy ta wylądowała na słupku, dobił z najbliższej odległości głową. Zdaniem sędziego, był na spalonym, bo rozjemca spotkania nie dostrzegł wcześniejszego zagrania naszego napastnika.

Po wznowieniu gry po przerwie P. Krykwiński dopiął jednak swego. Delikatnie przedłużył piłkę głową na długi słupek bramki gospodarzy, a ta po odbiciu się od wewnętrznej jego strony, minęła linię. Gdy wydawało się, że sytuacja na boisku jest opanowana, dwa błędy w krótkim odstępie czasu kosztowały nasz zespół prowadzenie. Najpierw arbiter podyktował rzut karny za faul M. Osowskiego, zamieniony na gola kontaktowego przez miejscowych, a chwilę później pomyłkę naszego kapitana w polu karnym wykorzystali gospodarze, wpychając piłkę do bramki K. Sobieraja. Zdobycie wyrównującego gola wydawało się być satysfakcjonujące dla lidera, natomiast nasi zawodnicy cały czas dążyli do zdobycia decydującego trafienia. Wokół boiska i na nim samym robiło się coraz bardziej nerwowo, a arbiter swoimi decyzjami wcale nie studził emocji. Na boisku pojawiali się kolejni z najmłodszych graczy Silesii, starając się nowymi siłami rozruszać nieco atak naszego zespołu. W końcu na indywidualny rajd zdecydował się D. Edelbauer, który został przesunięty ze skrzydła na szpicę po zejściu P. Krykwińskiego. Minął jednego obrońcę rywali, drugi natomiast powalił go nieprzepisowo w polu karnym. Jedenastkę niezwykle pewnym uderzeniem na trzeciego gola dla Silesii zamienił B. Wiórko. Do końca gry pozostało wówczas niespełna 5 minut. Pomimo prób ze strony gospodarzy wynik nie uległ zmianie, a komplet punktów wrócił z naszym zespołem do Szymanowa.

Ważny krok w drodze do odzyskania pierwszego miejsca w tabeli został uczyniony przez drużynę Silesii. Wciąż jednak pozostajemy zależni od postawy innych - by móc cieszyć się z końcowego sukcesu, musimy liczyć na jeszcze jedno potknięcie graczy z Kątnej. Do końca rozgrywek pozostały dwie kolejki - lider wyjeżdża do trzeciej w tabeli ekipy z Sadkowa oraz gościć będzie na finiszu rezerwy Iskry Pasikurowice, natomiast nas czeka ciężki pojedynek na własnym boisku z drużyną Siechnic/Zębic oraz niemniej trudne wyjazdowe starcie w Twardogórze z Chełstowem. Trzeba solidnie wykonać swoją pracę i wierzyć, że rywalizacja na innych boiskach potoczy się po naszej myśli.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości